Jak widzicie, Avon ostatnio mnie rozpieszcza. Przyznam, że darzę ich ogromnym sentymentem. W końcu moje licealne lata przypadły na okres rozkwitu tej marki. Wówczas były to najbardziej luksusowe produkty, na jakie mogłam sobie pozwolić, a przy tym zupełnie przyzwoite jakościowo. To właśnie z nimi rozpoczęłam swoją przygodę z makijażem. Razem z kumpelami co miesiąc wyczekiwałyśmy na nowy katalog, jak dzieci na upragnioną zabawkę, a najfajniejszym zajęciem na nudnych lekcjach było pocieranie perfumowanych kartek pod szkolnymi ławkami. Ech, to były czasy!
![]()
Zawsze lubiłam kolorówkę Avonu. W mojej kosmetyczce nigdy nie może zabraknąć kredki i tuszu Super Shock, czy brązujących kuleczek Arabian Glow. Tym razem również się nie zawiodłam. Do gustu szczególnie przypadła mi konturówka Always on Point. Odcień czerni jest obłędnie głęboki, można się utopić w tej sadzy z piekła rodem. Malowanie to z kolei czysta poezja, tak delikatnego i precyzyjnego kosmetyku chyba jeszcze nie miałam. Pięknie podkreśla oczy, a produkt aplikuje się z niebywałą łatwością. Kreski są trwałe, nie rozmazują się i świetnie wyglądają na powiekach. Rewelka, koniecznie wypróbujecie!
Do błyszczyka Perfect Kiss też poczułam sympatię. Kolor wygląda bardzo naturalnie, jest przejrzysty, a usta mają delikatny połysk. Musze przyznać, że jego dużym plusem jest gęsta konsystencja, która dobrze trzyma się na ustach, nawilżając i fajnie otulając wargi przy każdym ich złączeniu. Zdecydowanie udany produkt!
![]()
Ze wszystkich kosmetyków, które miałam okazję przetestować najbardziej zaskoczyły mnie wody toaletowe. Są naprawdę fajne. Idealne na co dzień, takie lekkie i świeże. Mimo, że woń perfum na skórze nie utrzymuje się zbyt długo, to swetry, chusty, czy szale psiknięte nimi, zapamiętują zapach na wiele dni. W moim prywatnym rankingu wygrywa Only Imagine, zaraz za nimi uplasował się City Rush. Ten pierwszy to niezwykle optymistyczny, kwiatowo-owocowy zapach zamknięty w ślicznym flakoniku. Mocno kojarzy mi się z zelonym jabłuszkiem DKNY Be Delicious, które zresztą uwielbiam. Drugie pachnidło jest już zdecydowanie cięższe i bardziej intensywne, od razu wyczuwam słodką (ale nie mdłą!) śliwkę. Ma w sobie coś kuszącego, ciepłego i kobiecego. Jest nowoczesny, a równocześnie elegancki. Bardzo interesujący zapach, który wywarł na mnie pozytywne wrażenie.
A Wy, macie swoje ulubione kosmetyki tej firmy? Chętnie poczytam o Waszych faworytach i doświadczeniach z marką Avon. :)